To wersja “light” wycieczki rowerowej po Pogórzu Spisko-Gubałowskim, w okolicach Witowa, Kościeliska i Dzianisza. W sam raz, by w jedno popołudnie złapać jak najwięcej widoków na Tatry.
Niemiłosiernie kusiła nas wycieczka do południowych sąsiadów i fragment słynnego rowerowego szlaku wokół Tatr. Niestety, ze względu na sytuację pandemiczną Słowacja została zamknięta i przez to nie mogliśmy zrealizować akurat tej części, której najbardziej nam się zachciało. Postanowiliśmy jednak nie odpuszczać rowerowej wycieczki i przy okazji zerknąć na Tatry z nieco innej perspektywy.
Lekcja topografii na Płazówce
Pierwszym punktem widokowym naszej wycieczki była Płazówka (ok. 1000 m n.p.m.) – przysiółek położony pomiędzy Witowem a Kościeliskiem. Jest to świetne miejsce do przestudiowania zachodniej części Tatr – m.in. masywu Kominiarskiego Wierchu czy grani od Czerwonych Wierchów po Kamienistą i Smreczyński. No i oczywiście Giewont, bez którego tatrzańska panorama byłaby przecież bez sensu. (A o tym, że na Płazówce warto nieco więcej czasu poświęcić na topograficzne rozkminy przekonuje film profilu Dzikie Tatry).
Poza tym warto tam zatrzymać się przy XX-wiecznej kaplicy św. Anny. Jej pomysłodawcą był ks. Jan Snopczyński, z kolei plan wykonał artysta Juliusz Bełtowski.
Jak się okazało, przez Płazówkę w stronę Gubałówki przejechaliśmy przez trasę rowerową o znaczącej nazwie: “Na Gubałówkę przez Ząb z zaciśniętymi zębami”. I coś z tego się sprawdziło. Błażej zacisnął zęby, kiedy zobaczył, że kończymy jazdę po asfalcie i wjeżdżamy na drogę leśną, w dodatku przypominającą drogę zrywkową. Po opadach deszczu może okazać się zmorą, zwłaszcza dla tych, którzy nie do końca czują “mountain biking” (a już szczególnie nie czują tego ich rowery). Leśny fragment to jednak niecałe 2 kilometry.
Rowerem (prawie) na Gubałówkę
Po minięciu lasu i wjechaniu do Kościeliska znów mogliśmy popatrzeć sobie na Tatry. Trzeba przyznać, jest to też niezłą wymówką, kiedy kończą się siły na podjazdach. Tak więc podczas podjazdu pod Pałkówkę można się było przynajmniej kilka(naście) razy zatrzymać na zdjęcia i pooglądać odsłaniające się kolejne szczyty Tatr – już nie tylko Zachodnich, ale też Wysokich, a nawet Bielskich.
Na Pałkówce (1150 m) znajduje się rozdroże. Za szlakiem zielonym można wejść/wjechać na Butorowy Wierch lub za Drogą Stanisława Zubka (S. Zubek był narciarzem, sędzią narciarskim, a co chyba najważniejsze – słynnym producentem nart) na Gubałówkę. Spontanicznie skusiliśmy się na “wypad” do Zakopanego i na znakomity wyczyn wjechania (!) rowerem na Gubałówkę.
I co? I nie daliśmy rady. Przebijanie się przez tłumy turystów było trudniejsze niż wszystkie podjazdy, które tego dnia zaliczyliśmy.
Szybkie zjazdy i Tatry z Dzianisza
Jak już wjechaliśmy, to w końcu kiedyś trzeba było zjechać. Obraliśmy kierunek na Dzianisz, z przyjemnością odkrywając nowe widoki – na przykład Babiej Góry. Ponadto znów odsłoniły się dla nas Tatry Zachodnie, i to z zupełnie nowej, nieznanej wcześniej perspektywy. Mogliśmy przypatrzeć się nie tylko polskim wierzchołkom – Starorobociańskiemu, Jarząbczemu, Kończystemu (a, no i majestatycznemu Giewontowi) – ale też na przykład grani Banówki. Taka pouczająca topograficznie wycieczka rowerowa.
Rowerowanie skończyliśmy w Chochołowie, który słynie z niskich, drewnianych chałup. Zabudowa ta została uznana za zabytek i jest objęta patronatem UNESCO. Nas zainteresowała jeszcze jedna rzecz w Chochołowie, a mianowicie stara skocznia narciarska Gumolaste, znajdująca się tuż przy Czarnym Dunajcu. Zastąpił ją nowy kompleks chochołowskich skoczni, choć szkoda, że i dawny obiekt nie został odrestaurowany i teraz niszczeje.