Kiedy jesień na dobre zagościła w Beskidach, wybraliśmy się na najsłynniejsze szlaki rowerowe w Polsce – Velo Dunajec i Velo Czorsztyn. Naprawdę świetna okazja do drugiej w życiu wycieczki z sakwami i przy okazji przetestowania, czy każdy rower potrzebuje stopki.
Stopka do roweru? Ustrojstwo, które na każdej nierówności daje o sobie znać głośnym gruchotaniem. Pierwszy raz taką podpórkę odkręciłam z roweru około 2007 roku. W kolejnych rowerach, na których miałam okazję jeździć, stopek w ogóle nie było w wyposażeniu, a mnie nawet do głowy nie przyszło by je montować.
Aż w końcu wydarzyła się pierwsza wycieczka rowerowa z sakwami (ta z pogranicza żalu i radości), podczas której poradziłam sobie bez stopki, ale też byłam przekonana, że nigdy więcej nie wybiorę takiego sposobu podróżowania. Niestety nie był to ostatni taki wyjazd, bo przecież szykowaliśmy się jesienią 2024 roku do trasy łączącej Velo Dunajec, Velo Czorsztyn, Eurovelo 11 oraz Aquavelo.
Etap 1: Z Dębna do Krościenka nad Dunajcem – słynne barierki z widokiem na Tatry
Pierwsza część tego etapu to fragment trasy Velo Czorsztyn nad Jeziorem Czorsztyńskim. Równiutki asfalt na ścieżce rowerowej przygotowanej wyłącznie dla rowerzystów. Cóż, niby luksusy, ale po kilkunastu minutach jazdy nawet widok na Tatry i zamek w Czorsztynie znad barierek może się znudzić.
„Na szczęście” takie luksusy przerwał nam podjazd na Przełęcz Osice (668 m), a potem zjazd do Sromowców Wyżnich. Tam rozstaliśmy się z Velo Czorsztyn i wzdłuż Velo Dunajec przejechaliśmy na słowacką stronę. Dobrze się złożyło, bo nigdy nie miałam okazji być nad Przełomem Dunajca i popatrzeć sobie na Trzy Korony od takiej strony. Mimo że na tym odcinku nie ma oczywiście rozległych widoków, to jest klimacik.
Etap 1 zakończyliśmy za Krościenkiem nad Dunajcem po ok. 45 kilometrach i 300 metrach podjazdów. Najbardziej wymagający na tym etapie był podjazd na Osice. Reszta, można powiedzieć, poszła „jakoś z górki”.
Jak coś, stopka do roweru nie przydała się ani razu.
Etap 2: Z Krościenka nad Dunajcem na Przełęcz Obidzę
Ciepłe dni i mroźne poranki to kwintesencja jesiennych wyjazdów. W nocy nie zmarzliśmy, chociaż sporych rozmiarów apartament nie był ogrzewany.
Na tym etapie ścieżka rowerowa raz prowadzi przy głównej drodze, raz zjeżdża na boczne trasy z dala od ruchu samochodów. Na ogół jest dobrze oznaczona. Jedynie gdzieś w okolicach Starego Sącza chyba trochę pobłądziliśmy, ale nie dam sobie teraz uciąć głowy, czy to przypadkiem nie była nasza wina.
Ciekawym punktem na trasie jest enklawa przyrodnicza Bobrowisko w Starym Sączu. Świetne miejsce, choć oczywiście nie mieliśmy na tyle szczęścia, żeby zaobserwować jakiegokolwiek bobra.
To miejsce jest też ważne z innego powodu – Dunajec łączy się tam z Popradem.
A jeśli o Popradzie mowa, to porzuciliśmy Velo Dunajec na rzecz Eurovelo 11 i nuciliśmy pod nosem piosenkę. Kolejny postój zorganizowaliśmy na stacji: Piwniczna Zdrój, by mentalnie nastawić się do podjazdu na Przełęcz Obidzę. Z Eurovelo 11 wjechaliśmy na Aquavelo. Początkowo na Obidzę prowadzi droga asfaltowa, która zmienia się w szuter.
Z Krościenka do Obidzy zrobiliśmy około 70 kilometrów i 500 metrów podjazdów (mam wrażenie, że przynajmniej 400 metrów to było na samym końcu…).
Czy na tym etapie przydała się stopka? Oczywiście, że nie. Chociaż trzeba pamiętać, że jak się opiera rower z sakwami o cokolwiek, może on niespodziewanie przybrać pozycję poziomą.
Etap 3: Z Przełęczy Obidza do samochodu… Ale przez Przełęcz Rozdzielę
Trzeba przyznać, że fragment tego etapu, czyli zjazd z Obidzy do Jaworek był najlepszym w całej wycieczce. Miejsce na nocleg było całkiem okej i blisko do polany z widokiem na Tatry.
Tam też po raz pierwszy miałam wątpliwości, co do słuszności niemocowania do roweru stopki. Faktycznie, podpórka pomogłaby uniknąć przewracania się obładowanego roweru z impetem na ziemię podczas wykonywania instagramowych fotek. W każdym razie, jak wszyscy rowerzyści (oczywiście wszyscy ci, którzy nie montują stopek) wiedzą, zwykły patyk też nada się doskonale. Tylko po prostu te sakwy to jest kolejna rzecz, która zaburza rowerowe feng shui.
Dość o stopce do roweru. Zresztą nawet jeśli bym ją miała, to pewnie szybko bym ją straciła na zjeździe do Przełęczy Rozdziela.
Przełęcz Rozdziela to miejsce, które turyści z pewnością znają z wycieczek na Wysoką w Pieninach. Więcej o tym szlaku pisałam tutaj. Zjazd z Rozdzieli był wymagający, ale satysfakcjonujący, jeśli oczywiście nie wpadło się w jakąś koleinę przysłoniętą trawą.
Kolejna część tej trasy to powrót przez Szczawnicę na Velo Dunajec, ponowny przejazd przez Przełom Dunajca, a także dla odmiany wybór lewej części Jeziora Czorsztyn. Mniej widoków, więcej podjazdów. A od Obidzy do parkingu w Dębnie były to 53 kilometry.
Podsumowanie
Ile kilometrów?
Przejazd fragmentów tras Velo Czorsztyn, Velo Dunajec, Eurovelo 11 oraz Aquavelo to ok. 170 kilometrów. Ze względu na dość dużo tras rowerowych w okolicy na pewno można byłoby to odpowiednio modyfikować. Jeśli chodzi o podjazdu, to nie jest ich specjalnie dużo, a takim najtrudniejszym momentem jest oczywiście podjazd na Przełęcz Obidza.
Można podejrzeć to na mapie.
Kiedy jechać?
Podobno na takie wyjazdy trzeba unikać czerwca, lipca i sierpnia oraz długich weekendów, bo są mocno oblegane przez turystów. Końcówka października była ok, ale mieliśmy szczęście do warunków. Tak czy siak, na taki jesienny wyjazd niestety trzeba do bagażu dołożyć jakąś kurtkę puchową czy też śpiwór z większym komfortem termicznym.
Dodatkowe info
Szczegółowe informacje o szlakach rowerowych w tych okolicach można znaleźć na stronie VisitMałopolska – warto przed wyjazdem sprawdzić, czy jakieś odcinki nie są zamknięte np. z powodu remontów.
Poza tym zapraszamy do filmowego skrótu z naszego wyjazdu przygotowanego przez Rafała.
Ostatnie pytanie i ostatnia odpowiedź:
czy stopka w rowerze naprawdę jest potrzebna?
Nie. Można bez niej jeździć także na innych trasach rowerowych, jak coś.