Wyruszenie na dłuższy trekking jest prawdziwym wyzwaniem. Niekoniecznie ze względu na trudności trasy czy jej długość. To wyzwanie rozpoczyna się wcześniej . Dokładnie wtedy, gdy człowiek bezradnie staje w sklepie przed półkami z jedzeniem i zupełnie nie wie, co wybrać.
Dobrze, szybko i tanio
Należy uświadomić sobie, że ta „trójka” jest bardzo trudna w realizacji. Często jej elementy wykluczają się wzajemnie. I tak: jeśli będziemy jeść przez dwa tygodnie zupki chińskie będzie szybko i tanio, ale na pewno nie dobrze. Jeśli zdecydujemy się na liofilizaty, będzie dobrze i szybko, ale oczywiście nie tanio. Kombinacja dobrze i tanio jest możliwa wtedy, gdy zabieramy drewno, rozpalamy ognisko, robimy ruszt, pieczemy kiełbaski – szybko? Nie. (A czasami też nielegalnie).
Jest oczywiście jeden haczyk. Może być i szybko, i tanio, i w całkiem dobrze, kiedy do plecaka włożymy słoiki z gotowymi daniami. Na pewno jednak nie będzie lekko.
Różnorodność ponad wszystko
Każdy, kto choć raz przetrwał dłuższy wyjazd, zdaje sobie sprawę, że jedzenie to bardzo ważny element, a codzienny kuskus, choćby nie wiadomo z jak dobrym sosem i kabanosami był przygotowany, po kilku dniach stanie się udręką. Różnorodność potraw powoduje, że nabieramy ochoty, a nie przymusu do jedzenia.
Dlatego warto wprowadzić zmiany i świeżość w turystyczne menu. Nasz sposób jest prosty: zabieramy jedzenie w różnych kombinacjach – kuskus, pure, sosy, szybko gotujące się makaraony, kabanosy lub inne mięsko, a także liofilizaty. (Tzw. gorące kubki też, ale mało i tylko po to, by zaspokoić chęć na glutaminian sodu). Nie zapominamy też o przyprawach albo oliwie (przechowywanej w małym pojemniczku), które nawet pure potrafią przemienić w wyborne danie.
Największe problemy stanowią śniadania (oboje nie potrafimy przekonać się do owsianki). Można jednak z tego wybrnąć, przygotowując sobie mleko w proszku i musli lub granolę z orzechami (i czekoladą), a także budynie czy kaszki manny. Choć nie da sie ukryć, najlepsze jest zawsze jakieś mięsko.
Na szczęście z przekąskami nie ma żadnego problemu! Zabieramy batony, czekoladę, (czasem żelki…) i orzechy. Zdarza nam się także wziąć suszone owoce, które jednak nie dostarczają zbyt wielu kalorii, ale choć trochę zastępują świeże owoce.
Rady ekspertów
Planowanie zakupów i jedzenia w góry nigdy nie jest proste. Jednakże przychodzi z górskim doświadczeniem – po kilku wyjazdach już wiemy, co chcemy jeść w czasie trekkingu, co najbardziej nam odpowiada, a po czym mamy odruchy wymiotne.
Warto skorzystać z porad doświadczonych backpackersów, podróżników i szukać stron, na których znajdują się świetne pomysły na turystyczne posiłki.
Łukasz Supergan na swoim blogu przedstawia propozycje dań, które są smaczne i różnorodne, a przede wszystkim są zasobem kalorii. Polecamy również REI i serię “Campworthy”. Można znaleźć tam przepisy na ciekawe posiłki do przygotowania w terenie lub zabrania ze sobą w góry.
Jeśli i Ty, drogi Czytelniku, masz ciekawe sposoby na organizowanie posiłków, podziel się z nami doświadczeniem i napisz komentarz pod postem.
A po wyprawie…
Warto skusić się na coś naprawdę pysznego! 🙂