Jeśli szukasz sposobów na udany odpoczynek, Singletrack Glacensis ukoi Twoje zszargane nerwy. To właśnie na wąskich ścieżkach biegnących przez góry Kotliny Kłodzkiej doświadczysz tego, co najlepsze: laso- i roweroterapii.
A jak zahaczysz o pokrzywy (co się zdarza po wjechaniu na zarośnięte ścieżki), to i reumatyzm wyleczysz.
Co to jest Singletrack Glacensis i dlaczego dobrze wpływa na zdrowie?
Glacensis to sieć ścieżek znajdujących się w Kotlinie Kłodzkiej. A Kotlina Kłodzka to oczywiście część Sudetów (m.in. to Góry Orlickie i Bystrzyckie oraz Masyw Śnieżnika), jej najwyższym szczytem jest Śnieżnik.
Trasy Singletracku Glacensis prowadzą od Srebrnej Góry po Międzygórze, jest ich ponad 200 km. Celem było połączenie ich w taki sposób, by tworzyły spójny system ścieżek. To się chyba… udało? Chociaż oczywiście są tam trasy, które od tego “odstają” (np. Jagodna czy single w Kudowie).
Nam do tej pory udało się przejechać:
Jaka jest charakterystyka Glacensis? Są to wąskie ścieżki prowadzone lasami i czasem przez jakieś przełęcze, zdecydowanie różniące się od innych singletracków – takich jak np. Enduro Trails w Bielsku-Białej, Babia Góra Trails itp. Nie ma na Glacensis tras bardzo trudnych, są one raczej interwałowe i przeznaczone dla kogoś, kto nie szuka mocnych wrażeń, a spokoju na leśnych ścieżkach. Każda z tras ma swoją cyfrę, oznaczającą trudność. A właściwie “nietrudność”. Skala jest 4-stopniowa i ta 4 oznacza, że po prostu jest trochę więcej przewyższenia i nieco trudniej technicznie.
Podczas kilku wizyt (z różnymi rowerami) wyrobiliśmy sobie odpowiedną opinię. Dlatego też nie żartujemy sobie z tym, że wyjazd na Singletracki Glacensis to świetna lasoterapia. Lasy Kotliny Kłodzkiej są piękne. Jeżdżenie pośród drzew wąskimi ścieżkami jest urokliwe, relaksujące, a czasem nawet wprowadzające w magiczny nastrój.
Wszystko co dobre kończy się wraz z wjechaniem na otwarte przestrzenie – ścieżki prowadzące przez łąki zarastają, a wbijające się w nogi i ręce kolce z gałązek dzikich malin oraz jeżyn, no i kłujące pokrzywy są średnio przyjemne.
Jaki zabrać rower na Singletrack Glacensis?
Eee, każdy?
Po tym, jak zobaczyliśmy jakieś fotki promocyjne z facetem objeżdżającym trasy z przyczepką dla dziecka (no, ale trzeba zaznaczyć, że AŻ tak szeroko to tam nie jest) i spotkaliśmy gravelowców, to… uwierzyliśmy, że Glacensis jest dla każdego.
Na niektórych trasach oczywiście przydałby się większy skok amortyzatora albo nieco grubsze opony ze względu na korzenie i kamienie, ale tych nie jest znowu aż tak dużo; większość ścieżek jest naprawdę przygotowana pod każdy rower. (Pisząc “każdy”, mamy na myśli rekreacyjne rowery górskie czy nawet gravele i rowery crossowe, bo wierzymy, że tych, którzy jeżdżą na szosach czy rowerach miejskich głupoty się nie trzymają).
Pętla Chwalisław
Jak się poszpera trochę w internecie, to można znaleźć informację, że jest to najbardziej zarośnięta pętla na Singletrack Glacensis ze wszystkich. A jeśli zarośnięta, to najmniej uczęszczana i przez to najmniej zadbana… i najmniej interesująca?
Wcale nie była taka mało interesująca, jeśli ktoś lubi chaszcze, las i łąki. Na tej trasie nie ma jednakże zbyt wielu miejsc z fajnym zjazdem. Ale to przecież dla nas nie powód, by ją skreślać.
Pętla Chwalisław ma 10 km i 318 m przewyższenia. Rozpocząć można z Przełęczy Leszczynowej, ale także z samego Chwalisławia.
Można ją połączyć z…
Pętla Złota
Trochę ciekawsza niż Chwalisław, mimo że nieco krótsza. Zaczyna się na Przełęczy Leszczynowej albo z Przełęczy Jaworowej. To oczywiście jest zależne od tego, który wybierze się punkt startowy.
Czy ma to jakieś znaczenie? Nie, chyba że najpierw ktoś chce mieć więcej podjazdów, a potem zjazdów albo na odwrót.
Pętla Złota ma tylko 8,7 km i 300 m przewyższenia.
Pętla Orłowiec
To taka pętla, którą można zrobić po przejechaniu Złotej i Chwalisława. Jednym z jej punktów jest Przełęcz Jaworowa.
My jednak zaczęliśmy w innym miejscu, tzn. na jednym z parkingów. Dlatego dla nas jej początek był interwałowy – co chwilę albo trochę podjazdu, albo trochę zjazdu.
Ta pętla ma 22.9 km i 600 m przewyższenia. Jest uznawana za jedną z fajniejszych pętli, a że my jesteśmy podatni na tego typu opinie, to się z tym zgadzamy.
Przejechalibyśmy ją jeszcze raz (gdyby nam się kiedyś zachciało). Tym bardziej, że na trasie było kilka ciekawych punktów widokowych (oczywiście, gdy ktoś lubi gapić się na łagodne wzgórza lub fotografować drzewa, krzaczki, polany, łąki).
Pętla Kłodzka
W naszym rankingu Pętla Kłodzka również zajmuje wysokie miejsce. Może powinniśmy poważnie zastanowić się nad XC, skoro tak bardzo podobał nam się jej interwałowy charakter? I podobnie jak w przypadku Pętli Orłowiec można załapać się na widoki.
Kłodzka ma 17 km i 928 m przewyższenia. My zaczęliśmy ją z Przełęczy Kłodzkiej. Trasa rowerowa biegnie zboczem Grodziska, Jeleniej Kopy i Kłodzkiej Góry. Taki właśnie urok singeltacków Glacensis – one na żaden z tych bardziej popularnych w Kotlinie Kłodzkiej szczytów nie wjeżdżają.
To, co nam się również bardzo podobało, to końcówka Kłodzkiej. Dla nas w tym wypadku była to końcówka pętli czerwonej, na której na początku oczywiście zdarzył się podjazd, ale później to już cały czas zjazd.
No i taką Pętlę Kłodzką można połączyć z…
Pętla Łaszczowa
Pętle łączą się ze sobą na Przełęczy Łaszczowej. Ciekawym miejscem na Łaszczowej jest punkt widokowy. Świetne widoki na Bardo, warto tam się na chwilę zatrzymać.
Jednocześnie, jak już ruszymy z punktu widokowego, warto trochę uważać, bo nieopodal biegnie szlak pieszy i niestety nawet na single’u można spotkać turystów.
Pętla Łaszczowa była dla nas chyba najtrudniejsza, a to przez liczne zakręty, które zaczynają się po przejechaniu punktu widokowego. Takie to były zakręty, których kompletnie nie umiemy pokonywać. Poza tym w porównaniu z innymi single’ami w Glacensisie jest stromsza.
Łącznie ma prawie 12 km i 656 m przewyższenia, czyli w zasadzie o połowę więcje niż Chwalisław. To tłumaczy, że niektórych z nas mocno wymordował podjazd na początku pętli niebieskiej na Łaszczowej.
Pętla Międzygórze
To najdłuższa z pętli na Singletrack Glacensis, jaką przejechaliśmy (możliwe, że w ogóle jest najdłuższa spośród innych tras). Ma 29 km i 1000 m podjazdów.
Rozpoczyna się w Międzygórzu. Samochód można zostawić na jednym z obleganych parkingów (to baza wypadowa na Śnieżnik).
Jest widokowa, chociaż trzeba przyznać, że jak się już jest 5 raz w Kotlinie Kłodzkiej w miesiącach letnich (czerwiec, lipiec lub sierpień), to ten krajobraz potrafi się trochę znudzić… Chyba musimy pomyśleć o jesiennej (albo zimowej – 31 grudnia 2021 r. na pętlach śniegu prawie brak, z tego co widzieliśmy) wycieczce.
Międzygórze prawdopodobnie niedawno była “remontowana”. Na ścieżkach spotkaliśmy raczej niewiele naturalnych elementów, czyli kamieni czy korzeni.
To, co w sumie nam się podoba (i co szczególnie ładnie prezentuje się na zdjęciach – niekoniecznie naszych), to różnego rodzaju drewniane kładki i mostki. Na zwykłym szlaku stwierdzilibyśmy pewnie, że “omamo, co to za inegerencja we <fspaniałom natórę>!, a w tym przypadku doceniamy, że nie musimy przejeżdżać po jakimś bagnie. Takich elementów drewnianych na różnych pętlach można spotkać więcej.
Oczywiście, jak to i na innych pętlach bywa, są miejsca, gdzie trasa nie prowadzi singlem, tylko zwykłą drogą, a na Międzygórzu nawet drogą asfaltową. To akurat jest jej słaby punkt. Poza tym trzeba uważać, żeby się nie rozpędzić i nie wjechać na trasę niebieską Stronie Śląskie, tylko kierować za żółtym szlakiem (z którego ładnie widać Czarną Górę). Można oczywiście Stronie Śląskie dołączyć do wycieczki, ale nieodgadnione pozostaje dla nas, czy ta pętla jest faktycznie pętlą. Na mapach.cz niestety nie jest oznaczona (prawdopodobnie biegnie żółtym szlakiem), a inny powrót ze Stroni na Międzygórze oznacza 7 km asfaltu i 410 m podjazdu…
Zjazd z pętli Międzygórze podobno jest fajny. Ale tego nie wiemy, bo… no właśnie, zagapiliśmy się i pomyliliśmy… Przy tych oznaczeniach trzeba być nieco uważnym.
PS W Międzygórzu jest słynna atrakcja, czyli Wodospad Wilczki – drugi co do wysokości w Sudetach. Warto tam zajrzeć.
Pętla pod Śnieżnikiem
Chociaż jest krótka – ma tylko 8 km długości i 432 m przewyższenia – warto ją przejechać. W dodatku oferuje atrakcję w postaci widoku na Śnieżnik. Można więc przy podjeżdżaniu robić sobie krótkie przerwy i komentować niezbyt przychylnie nowo wybudowaną na szczycie wieżę przypominającą ogromny blender.
Od podjazdu i spoglądania na Śnieżnik zdecydowanie lepszy jest zjazd. Nie jest zbyt stromo, ale gładka nawierzchnia i kilka nie najgorszych zakrętów pozwalają złapać coś w rodzaju słynnego “flow” (ale co my tam wiemy…).
Na Pętlę pod Śnieżnikiem można wystartować z parkingu pod skocznią – tego samego, z którego rusza się na Pętlę Międzygórze.
Pętla Ostoja
Oczekiwaliśmy wiele od Pętli Ostoi, ale prawdopodobnie pomyliła nam się z Orłowcem… Ostoja niestety nie jest spektakularna – zarówno pod względem ukształtowania trasy, jak i pod względem widokowym.
Jest interwałowa i nie ma zbyt wielu miejsc z fajnymi zjazdami. Poza tym już nie taka piękna i pozbawiona kamieni oraz korzeni jak Pętla pod Śnieżnikiem.
Jakieś atrakcje po drodze? Na przykład kaskady tworzące się na potoku Nowinka. Swoją drogą w rejonie Międzygórza znajduje się bardzo wiele skał i można spotkać wspinaczy.
Pętla Ostoja ma 14,5 km długości oraz 500 m przewyższenia.
Pętla Zdrój
– Nie mogę wysłać tej depeszy. Nie ma takiego miasta: Londyn. Jest Lądek.*
I dobrze, że jest Lądek-Zdrój. Bo to właśnie w tej uzdrowiskowej miejscowości znajdują się trzy singletracki. Jedną z nich jest Pętla Zdrój, która ma 7 km długości i ponad 200 m przewyższenia. Jej początek znajduje się przy Stawach Biskupich, a konkretnie tutaj.
Nie jest może najbardziej emocjonującą trasą w Glacensis ani też jakimś singletrackowym “must have”. Jej pierwsza część (czerwona) prowadzi cały czas pod górę, ale że nie jest zbyt stromo to przejeżdża się to dość szybko. Po drodze można zawiesić oko na Niżnej Baszcie (szkoda tylko, że “wymalowanej szprejem”).
W odróżnieniu od niektórych tras na Glacensis niebieska część Pętli Zdrój jest faktycznie zjazdowa, a nie interwałowa. Tak więc można uznać to za jej zaletę.
Oczywiście Pętla Zdrój jest dość krótka, tak więc warto ją połączyć z…
Pętla Trojak i Pętla Samotnik
Nie potrafimy oddzielić tych dwóch pętli ani nawet wskazać ich przebiegu. Na mapach.cz Samotnik jeszcze nie została oznaczona (jest tylko Trojak), a z tabliczek umieszczonych na trasie niewiele udało nam się odgadnąć. Póki co (czyli w lipcu 2023) nie ma tej trasy również na głównej stronie Singletrack Glacensis. Jest ona jednak stosunkowo nowa, więc może już niebawem ktoś ją tam wprowadzi i opisze.
Pętla Trojak na mapach.cz przebiega tak: zobacz tutaj. Ale ta część, która prowadzi równolegle do szczytu Trojaka to jest chyba właśnie Samotnik.
Pomijając oznaczenia i nazwy, zajmijmy się lepiej przejazdem tych pętli. Trasa zaczyna się tam, gdzie kończy się czerwona część Pętli Zdrój.
Na początek oczywiście podjazd. Warto zaopatrzyć się w aviomarin, bo ścieżka kręci się tak, że można dostać mdłości. Zupełnie rozumiemy, że trawersowanie pozwala uniknąć stromizny, ale… po pewnym czasie jest po prostu denerwujące.
Po leśnym podjeździe trasa prowadzi zboczami szczytu Trojak (na którego szczycie zamontowano platformę widokową…). Tam też się rozdziela na wariant trudny i mniej trudny. Ten pierwszy to prawdopodobnie część Samotnika, a drugi stara część Trojaka (czy jakoś tak).
I na tym trudniejszym fragmencie ktoś wpadł na pomysł, żeby zawierał on przejazd po ułożonych kamieniach. To dość nietypowe w porównaniu z charakterem innych singli Glacensis i jednocześnie ciekawe, bo nie wiadomo, czy ktoś uznał to za “rockgarden” (ale chyba nigdy wcześniej nie odwiedził np. Pasma Rowerowego Olbrzymy).
Dobrze, że chociaż po przejechaniu sekcji ułożonych kamieni zyskuje się:
- widok na Śnieżnik (blender gratis!),
- nie najgorszy zjazd.
Nie zrobiliśmy na tym zjeździe ani jednego zdjęcia, ale to dobry dowód na to, że jest płynny i nie wymaga zatrzymywania się.
Trasa zjazdowa doprowadza do miejsca, w którym zaczyna się niebieska część Pętli Zdrój.
Pętla Everest
Pętla Everest znajduje się w Brzozowie koło Kudowy-Zdrój. Wraz z innymi ścieżkami tworzy sieć najdalej na zachód położonych tras. Warto jednak przejechać całą Kotlinę Kłodzką, by się tam dostać.
Podjazd Everestu jest solidny, ale ma tylko 1,2 kilometra, więc nawet nie ma czasu, by na nim zdechnąć (mimo to warto zaplanować wycieczkę na wiosnę lub jesień, kiedy jeszcze nie jest zbyt gorąco).
Za to zjazd jest chyba najlepszy ze wszystkich objechanych przez nas na Glacensis singli (choć może już zapomnieliśmy o innych, a też było fajnie). Naprawdę strome fragmenty i różnego rodzaju „pofalowania” na trasie pozwalają poczuć zew przygody MTB.
Pętlę Everest można połączyć ze Źródełkiem, co też w dość dziwny sposób zrobiliśmy.
Pętla Źródełko
Źródełko to najłatwiejsza z pętli znajdujących się w Brzozowie k. Kudowy. Ma 4,2 kilometry i 82 metry przewyższenia. Jest polecana na wycieczki familijne. I gdyby nie to, że jej fragmenty prowadzą przez ścieżkę pomiędzy krzaczorami, byłaby naprawdę fajna.
My zresztą jakoś dziwnie objechaliśmy te pętle. Wjechaliśmy Everestem, zjechaliśmy Źródełkiem. Podjechaliśmy Źródełkiem (choć wjazd na tę ścieżkę rozpoczyna „bramka” z nazwą „Brzozowie”), zjechaliśmy Everestem.
Pętla Za rzeką
Za rzeką i za drogą. Żeby się na tę Pętlę, trzeba po prostu przejść przez drogę. Jest najdłuższa ze wszystkich – ma 5,3 kilometry, a w górę podjeżdża się 121 m. Całkiem przyjemna, choć interwałowa i zjazdów nie ma zbyt dużo.
Pętla Widoczek
Choć na pętli Everest nie było Everestu, to na pętli Widoczek był widoczek. I to podwójnie ciekawy. Bo to widok na Góry Stołowe, a także na ogromne hopy (i nie tylko) wybudowane z okazji nagrywania redbullowskiego filmu „The Old World” oraz wykorzystane podczas freeridowej imprezy „Fest Sessions Polska” zorganizowanej przez Szymona Godźka.
Widoczek jest nieco oddalona od pozostałych pętli. Aby na nią dotrzeć, trzeba podjechać asfaltem w stronę kościoła w Brzozowie i kierować się za znakami Singletrack Glacensis. Tak jak reszta kudowskich tras, nie jest zbyt długa, ma jedynie 3,9 kilometra.
Warto na nią podskoczyć, bo podjazd lasem – wśród sosen, brzóz i jagodzin – jest naprawdę klimatyczny.
Co ciekawe, trasy w Kudowie (no, Brzozowie) to chyba jedyne ścieżki w Glacensis, których trudność jest określona kolorem. Everest, czyli najtrudniejsza, jest czarna, a z kolei Źródełko jako najprostsza jest oznaczona kolorem zielonym. Na innych pętlach tego nie zauważyliśmy, a szczerze mówiąc, jest to sensowniejsze oznaczenie.
Zostań kolarzem górskim w jeden weekend!
Sprawdź też oficjalną stronę Singletrack Glacensis i inne dostępne tam trasy.