To nie jest tak, że aż tak bardzo lubimy jeździć po górach. Chcieliśmy jednak zjeść naleśniki. O mały włos nic nie wyszłoby z tego planu, ale za to i tak dowiedzielibyśmy się, że ładnie jest w Górach Izerskich. A z rowerem to już w ogóle można zrobić spoko wycieczkę.
Z tymi naleśnikami to prawda. Z rowerami też. Pisaliśmy niedawno, że odkrywanie niektórych miejsc na dwóch kółkach okazało się znacznie ciekawsze (szybsze) niż piesze przechodzenie szlaków. Tak więc na takie Góry Izerskie rower to idealny pomysł – można zjechać i zobaczyć zdecydowanie więcej.
Góry Izerskie rowerem – trasy i ścieżki
Dróg rowerowych w Izerach zarówno po polskiej, jak i czeskiej stronie jest całkiem sporo. Jest Pętla Izerska, jest Trasa Doliny Izery. Można wybrać Trasę Towarzystwa Izerskiego, drogę U Podnóża Wysokiego Grzbietu, trasę Po polskich Izerach i czeskich Karkonoszach, Pętlę Dwóch Rzek. A nawet Singletrack Szklarska czy singeltracki w Świeradowie Zdroju.
Wybór duży, ale trzeba się na coś zdecydować. My wybraliśmy połączenie różnych ścieżek, zaczynając w Jakuszycach. Najpierw wpadliśmy na pomysł odwiedzenia Wysokiej Kopy, czyli najwyższego szczytu Izerów. Nie był to jednak do końca przemyślany pomysł – na Wysoką Kopę prowadzi wyłącznie szlak pieszy, który nie wyglądał zbyt zachęcająco dla osób z rowerami crossowymi…
Zamiast tego (skoro już zrobiliśmy podjazd) – krótkie posiedzenie na Izerskich Garbach z zadumą nad wyrobiskiem kopalni kwarcu “Stanisław”. Błażej rzucał też tęskne spojrzenia w stronę karkonoskiego grzbietu. Gdzieś tam w oddali majaczyła Śnieżka, no a bliżej to przede wszystkim Szrenica i Wielki Szyszak.
Następnie swoje kroki… Co to za brednie, żadne tam kroki. Koła! No więc, swoje koła skierowaliśmy w stronę Hali Izerskiej. Ale najpierw przejazd przez przyjemne szutry prowadzące pod Złotymi Jamami, a potem przejście przez żółty szlak. Tak jest, przejście. Niestety pomimo tego, że prowadzi tamtędy w dalszym ciągu szlak rowerowy, ogromne kamole porozrzucane na ścieżce uniemożliwiły nam płynny zjazd.
Na Hali Izerskiej znajduje się słynna Chatka Górzystów z jeszcze słynniejszymi naleśnikami. Naleśniki na talerzach turystów wyglądały pysznie i zachęcająco, jednakże kolejka do kasy tak samo zachęcająca nie była. Pożegnaliśmy się więc z marzeniami o naleśnikach.
Na szczęście szybko o nich zapomnieliśmy, rozglądając się po okolicy – m.in. po rezerwacie Torfowiska Doliny Izery rozciągającym się przez łagodne wzgórza wzdłuż rzeki. Jadąc w kierunku Orla (tam też znajduje się stacja turystyczna, więc te naleśniki jednak były nie całkiem stracone) trzeba jednak być uważnym i nie zagapiać się w krajobraz, a sprawnie omijać turystów na rowerach, na pieszo, w biegu i na spacerze.
Ze stacji Orle na trzy różne sposoby można zjechać do Jakuszyc. My wybraliśmy najdłuższą opcję, a trasa rowerowa poprowadziła nas na skraj granicy państwa, na rozejście szlaków Harrachov Mytiny.
Wycieczkę po Górach Izerskich rowerem można rozszerzyć o wjazd do Czech. W pobliżu znajduje się np. Harrachov, więc można się gdzieś w tych okolicach pokręcić, zwiedzić skocznię narciarską, wpaść na smażony ser (i nawet nie wspomnieć o tym, że chciało się zjeść naleśniki u Górzystów). Niestety byliśmy w czasie niesprzyjającym podróżom zagranicznym, tak więc nici z Kofoli i innych przysmaków. Gdyby jednak nie to, pewnie zdecydowalibyśmy się zobaczyć, jak wyglądają ścieżki rowerowe u południowych sąsiadów.
Izery z rowerem. Ale jakim?
Większość tras, po których jeździliśmy, to były szerokie ścieżki – nie asfaltowe, ale takie, że nasze rowery trekkingowe i crossowe o różnych grubościach opon bez problemu sobie poradziły. Przeważnie były to drogi leśne (ale bez wystających korzeni czy nadmiernej liczby kamieni) czy też drogi szutrowe. Jedyna “niespodzianka”, o której wspominaliśmy, to odcinek na żółtym szlaku.
Łącznie zrobiliśmy więc 35 kilometrów i 850 m przewyższenia w ok. 4 godziny.
…by wybrać się na jakąś rowerową wycieczkę. Na naszej stronie znajdziesz ich na pewno kilka.