Po ponownym przeanalizowaniu przejechanej trasy rowerowej w Ojcowskim Parku Narodowym stwierdziliśmy, że tytuł niniejszego wpisu powinien być inny. Może taki: jak nie rozpoczynać sezonu rowerowego z tysiącem metrów podjazdów i nie stracić przy okazji sympatii kilku znajomych.
Wiosenna pogoda zachęciła nas do tego, by wyciągnąć rower z piwnicy i gdzieś się pokręcić. Wybór padł na zapamiętany z dzieciństwa i wycieczek szkolnych Ojcowski Park Narodowy. Postanowiliśmy więc odświeżyć wspomnienia i sprawdzić, czy Maczuga Herkulesa jeszcze stoi na swoim miejscu.
Start w Sąspowie
Wycieczkę rozpoczęliśmy w Sąspowie, na parkingu przy Kościele św. Katarzyny. Kościół został zbudowany na skale i już sam podjazd samochodem na ten prawdopodobnie najwyższy punkt w Sąspowie dla wielu od razu stał się podejrzany (i zwiastował, że skoro się z niego zjedzie, to w drodze powrotnej może trzeba będzie podchodzić…). Przez Sąspów przebiegają żółty szlak Dolinek Jurajskich, a także niebieski szlak rowerowy Pieskowa Skała, prowadzący wprost pod zamek.
Ojcowski Park Narodowy na rowerze
Ojcowski Park Narodowy jest najmniejszym z parków narodowych w Polsce. Najmniejszym, a jednocześnie prawdopodobnie najbardziej ruchliwym – przebiega przez niego droga 773, trasa rowerowa Doliny Prądnika, kilka szlaków pieszych. Poza tym na stosunkowo niewielkiej powierzchni jest wiele rzeczy do zobaczenia. Oczywiście to Maczuga Herkulesa, zamek na Pieskowej Skale, Brama Krakowska i inne wapienne skałki, Kaplica “Na Wodzie”, muzeum, Grota Łokietka. Jednym słowem – same atrakcje!
Od razu na początku wycieczki zajechaliśmy pod zamek na Pieskowej Skale. Obok niego stoi 25-metrowa Maczuga Herkulesa. Jeśli ktoś zastanawia się, dlaczego skała ma taki dziwny kształt, to musi koniecznie przypomnieć sobie legendę o Panu Twardowskim! To właśnie on kazał diabłu ustawić ją górą do dołu. Serio!
Omijając drogę 773 i trzymając się wyznaczonej trasy rowerowej, odwiedziliśmy Dolinę Zachwytu (co lepsze, w Dolinie Zachwytu jest także Źródło Radości). W końcu jednak musieliśmy wrócić na drogę asfaltową i zbliżyć się do Ojcowa. Nie można zresztą odmówić mu uroku – to zasługa między innymi przyciągających oko ostańców. Poza tym warto zatrzymać się przy Kaplicy św. Józefa Rzemieślnika wybudowanej w stylu szwajcarsko-ojcowsko-zakopiańskim (!), a także przyjrzeć się ruinom zamku, który – podobnie jak zamek na Pieskowej Skale – jest związany z panowaniem Kazimierza Wielkiego.
Przejechanie Ojcowskiego Parku Narodowego rowerem może być, mimo sporego ruchu turystycznego, przyjemnością. Szczególnie jeśli szlak rowerowy pokonuje się w stronę Krakowa – rower prawie sam jedzie!
Bez liny, ale za to z rowerem w Dolinkach Krakowskich
Ojcowski Park Narodowy opuściliśmy w Prądniku Korzkiewskim na styku dwóch ulic: Swawoli i Wesołej. I byłoby naprawdę wesoło, gdyby nie podjazd do Wielkiej Wsi. A potem jeszcze kilka innych na trasie w stronę Bolechowic. Na szczęście jednak podjazdy mają dwie zalety – wjeżdża się wyżej, więc można liczyć na ładny widok (my załapaliśmy się na kawałek Tatr i Babią Górę) i przede wszystkim można z nich zjechać.
Park Krajobrazowy Dolinki Krakowskie to miejsce, które jest chyba najbardziej popularne wśród wspinaczy. To właśnie tu znajdują się jedne ze słynniejszych wspinaczkowych dolin: Będkowska, Kobylańska, Bolechowicka. Można przejechać je na rowerze, ale jeśli komuś mało emocji, to dodatkowo może zrobić jakąś drogę, np. na Zamarłej Turni, Filarze Pokutników, Dupie Słonia, Łabajowej i tym podobnym.
My wybraliśmy szlak rowerowy zielony prowadzący przez Góry Karniowskie – przyjemną trasę przez las. A żeby nie zmarnować pięknych metrów podjazdu, po drodze zahaczyliśmy też o Grodzisko, nazywane Wzgórzem 502 – najwyższe wzniesienie Wyżyny Olkuskiej. To kolejny ostaniec, na którym oczywiście można dojrzeć wspinaczy.
No to w końcu jak się przygotować do rozpoczęcia sezonu rowerowego?
Zdecydowanie z umiarem, a przynajmniej z uwagą. Uwagą skierowaną na poziomice i podjazdy w okolicy, po której chcemy pojeździć. Ale jeśli nie zależy nam na optymalizacji trasy i sympatii towarzyszy wycieczki, to… hulaj dusza! (I prowadź rower pod kościół w Sąspowie).