Szukaliśmy pomysłu na dwudniową, jesienną wycieczkę w Alpach. Tak oto zaplanowaliśmy szlak z Hochschwabem w roli głównej. To niewysoki dwutysięcznik znajdujący się w Styrii.
Hochschwab to najwyższy szczyt grupy górskiej o tej samej nazwie (niem. Hochschwabbgruppe). Ma 2277 metrów, więc jest stosunkowo niewysokim dwutysięcznik. Mimo to, jest warty odwiedzin. Dlaczego? Przede wszystkim na niezwykły krajobraz, tzn. płaskowyż i strome ściany, dalekie widoki ze szczytu i ciekawy szlak.
Przewagą grupy Hochschwab jest też to, że znajduje się ona we wschodniej części Alp (konkretnie w paśmie Alp Północno-Wapiennych). To oznacza, że dotarcie tam ze Śląska będzie stosunkowo szybkie. Po około 5-6 godzinach jazdy można zameldować się na parkingu, a następnie już na szlaku.
Czy tak właśnie zrobiliśmy? Oczywiście, że nie, bo nie lubimy jeździć samochodem. Dlatego też w piątek późnym wieczorem mieliśmy nocleg w okolicach Znojmo w Czechach i dopiero w sobotę dojechaliśmy do Sankt Illgen w Austrii.
Skąd wyjść na Hochschwab?
Możliwości jest kilka:
- szlak rozpoczynający się niedaleko zbiornika wodnego na rzece Salza prowadzący przez schronisko Schiestlhaus (zobacz szlak),
- szlak z Seewiesen przez schronisko Voisthaler (zobacz szlak),
- szlak z Bodenbauer w Sankt Illgen (zobacz szlak).
Opcja trzecia jest najkrótsza, ale przewyższeniami nie ustępuje pozostałym szlakom.
Szlak z Bodenbauer
W Bodenbauer jest duży parking, na którym można zostawić samochód. W tej chwili mapy.cz wskazują, że może być płatny, ale na przełomie października i listopada nie trzeba było zostawiać żadnej opłaty.
Na Hochschwab prowadzi szlak 839. Ani trochę się na nim nie nudziliśmy! Typowych fragmentów leśnych nie ma już prawie wcale, są za to widoki na pionowe ściany. Przełom października i listopada był świetny. Złote korony drzew kontrastowały z białymi, wapiennymi skałami.
Nudy nie ma, widoki zaczynają się szybko. A to oznacza, że szybko zdobywa się wysokość. A jak szybko zdobywa się wysokość, to znaczy, że się drałuje cały czas stromo pod górę. Kulminacją tego jest podejście przez ferratę G’hackte.
Na Hochschwab przez “maszynkę do mięsa”
Szlak doprowadził nas do miejsca, w którym trzeba było w końcu pokonać ten “mur” z wapiennych skał. Weszliśmy w żleb, gdzie rozpoczyna się niedługa ferrata o nazwie G’hackte. Nazwa oznacza coś w rodzaju odgłosu siekania mięsa (Gehackte – mięso mielone) i nasuwa na myśl Maszynkę do Mięsa (to nazwa żlebu w Tatrach). I to nie tylko ze względu na samą nazwę, ale też ukształtowanie terenu.
Ferrata G’hackte jest bardzo prosta (A/B). Najpierw trzeba wejść do żelaznych schodach, a później dość stromo po skałach. Czy wymaga zabierania lonży? Eeech, my nie zabraliśmy.
Po przejściu ferraty wyszliśmy na grzbiet. Nie było to ostatnie podejście tego dnia, bowiem ruszyliśmy jeszcze w kierunku szczytu. Przy okazji załapaliśmy się tam na zachód słońca. Z Hochschwaba widać okoliczne szczyty, dla nas niekoniecznie znajome. No, może oprócz:
- Grosser Priela, najwyższego szczytu Totes Gebirge, który oglądaliśmy podczas innej jesiennej wycieczki.
- Heukuppe – najwyższego w Raxie
- Eisenerzer Reichenstein – który braliśmy pod uwagę na inne wycieczki.
Powrót z Hochschwaba
Po nocy spędzonej pod Hochschwabem szliśmy do schroniska Sonnschien 1523 m. Pokonaliśmy 10-kilometrową trasę, która prowadziła po jednym z wapiennych grzbietów. Cały czas można szliśmy po odsłoniętej przestrzeni, a to z kolei umożliwiło nam obserwowanie formacji skalnych uformowanych przez wodę czy też wiatr. Odpoczynek zrobiliśmy w schronisku Häuslalm. Po drodze mijaliśmy też małe jeziorko Sackweisen, z którego do Sonnschienhutte jest niecałe 2 kilometry. Schroniskiem Sonnschien opiekuje się sekcja austriackiego Alpenvereinu.
Trasę zamknęliśmy w pętlę, z Sonnschienhutte wracając do parkingu szlakami 837 i 839. Żeby jednak nie było tak, że na koniec tylko w dół, to zeszliśmy sobie do jednej z polan tylko po to, żeby potem znów leśną trasą wspiąć się w górę, na przełęcz Scheideck.
Wybierasz się na Hochschwab? Kilka informacji praktycznych
Trasa
Zrobiona przez nas pętla miała około 27-kilometrów, podzieliliśmy ją sobie na 3 dni – choć 2 z nich były niepełne (pierwszy dzień to przyjazd, a ostatni dzień to powrót do samochodu). Zobacz na mapie.
Parking w Bodenabuer w końcówce października był bezpłatny, trudno jednak powiedzieć, jak to jest w środku sezonu.
Noclegi
Jeden z noclegów spędziliśmy we Fleischer Biwak, natomiast wygodną opcją jest nocleg w Schiestlhaus. Drugie schronisko to Sonnschienhutte Na stronie są podane terminy otwarcia (w przypadku dobrej pogody czasem są czynne dłużej niż zapowiadają). Koszt noclegu to ok. 14 euro ze zniżką Alpenverein.
Woda
W rejonie Hochschwaba jak na Alpy Wapienne przystało z wodą jest bieda. Na mapie.cz są oznaczone źródełka, ale nigdy nie wiadomo, czy w rzeczywistości będą istniały. Jedno z nich to źródełko przy szlaku. Coś tam z niego kapie, więc można nabrać wody. Wyżej nie ma na co liczyć – oczywiście poza schroniskami.
Pogoda
Pogodę sprawdzamy na stronie Bergwetter albo Bergfex